Początki
W 2004 wzięłam udział w zwykłym, wydawnictwowym (MAC Edukacja) szkoleniu na temat symboliki światła w katedrze gotyckiej. Oprócz kilku pomysłów do realizacji na lekcji j. polskiego, podczas spotkania pojawiło się coś, co oczarowało mnie i zaraziło. Po raz pierwszy zobaczyłam prezentację, która nie "mówi" za prowadzącego, a dopowiada treść. Każdy slajd był niejako wzmocnieniem przekazu o gotyku, emocji, rozwijał prezentację i zapewniał jej spójność. Co więcej, wykorzystano film Bagińskiego i w efekcie doprowadziło to do konkluzji na temat roli nawiązań, aluzji, kontekstów. Oczarowana, postanowiłam też w taki sposób prowadzić lekcję - metodą rozkwitającej heurezy. Postanowiłam techniki Sokratesa połączyć z współtworzoną notatką, która wynika z wniosków, tworzonych w oparciu o podsuwane uczniom pytania-zagadki. Lekcja miała być rozwiązywaniem problemu, zmierzaniem się z problemem, tworzeniem problemu badawczego. Brakowało mi jednak narzędzi.
Jak w praktyce wykorzystać film na lekcji dowiedziałam się dzięki udziale z uczniami w zajęciach "Lekcja w kinie" Zaczęłam w podobny sposób odważniej dodawać słuchowiska, uczyłam się robić prezentacje.
Kolejnym krokiem na mojej drodze był udział w Konferencji Lifelong Learning: E-portfolios and Open Kontent - Konferencja Sieci EcoMedia Comenius 3 (12 - 15 października 2007). Chociaż tematem było kształcenie ustawiczne, mnie zainteresowało szczególnie tworzenie portfolio ucznia oraz wykorzystania Web 2.0 w edukacji szkolnej (marzyłam o moodle - a dopiero dziś, czyli sześć lat później są osoby, które potrafią mi wyjaśnić, jak działa Edmodo i w ogóle jest takie coś, jak Edmodo...). Okazało się jednak, że ciekawe pomysły nie mogą zaistnieć z powodu braku technik, sprzętu, czy aplikacji. Nie było nikogo, kto kształciłby wtedy w tym temacie, a ja nie miałam umiejętności, pozwalających mi samodzielnie coś wykombinować.
Podczas warsztatów w ramach projektu "Uczę po ludzku" DOS Teacher Training Solutions (18.10.2009) zapoznano mnie z metodą blended learning. Szczególnie zaciekawiła mnie treść warsztatu stacjonarnego - poznałam sposoby radzenia sobie z klasą, pojęcia odnoszące się do cyfrowych tubylców, przyczyny agresji w sieci (Jacek Pyżalski), metody peer-testing (Marta Rosińska) oraz competition (Grzegorz Śpiewak). Wyjechałam z Krakowa pełna metod, odnoszących się do tego, co dziś nazywamy gamifikacją i odwróconą klasą. Zaczęłam odważniej (i z sensem, nie samo działanie dla działania, ale ukierunkowane na proces i cel) wprowadzać projekty oraz prowokować uczniów do aktywności, inspirować zadania grupowe.
Uczestnictwo w seminarium „Bądź kreatywny – europejskie programy edukacyjne oraz fundusze europejskie” Europa Direct (09.12.2009) pomogło mi w znalezieniu sposobów na zdobycie narzędzi do pracy. Mogłam już teraz nawiązywać kontakty z nauczycielami z innych krajów, co było też wynikiem mojej wcześniejszej pracy w zespole przygotowującym i realizującym międzynarodowy wielostronny projekt Commenius 1 „Uczenie się przez całe życie” (16.01.2009 omówienie zaangażowania uczniów w realizację, 11-13.02.2009 spotkanie przygotowawcze z partnerami projektu, współpraca nad wypełnieniem wniosku, określenie wyznaczników działań i tytułu projektu „Aktywna społeczna i kulturowa tolerancja wobec nasilającej się migracji ludności w Europie”, od 09.2009 realizacja projektu). W tym momencie inspiracja narzędziami i aplikacjami, wymiana doświadczeń, zostały wzbogacone o tematykę edukacji globalnej (choć nie wiedziałam nawet wtedy, że to, co robię, nosi taką nazwę...).
Uczestnictwo w wirtualnym szkoleniu „Interkulturowe i środowiskowe zarządzanie szkołą” 3EMI Project (finał 26.06.2010) oraz coroczne działania na Moodle egzaminatorów w końcu doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz jestem - swoje umiejętności sprawdziłam prowadząc uczniów w projekcie CEO Szkoła 2.0 (2011/2012).
Rewolucja
Pierwszym krokiem do przodu w dziedzinie metod pracy na lekcji było zetknięcie z technikami, wykorzystywanymi przez wolontariuszy Europejskiego Forum Młodzieży w ramach Euroweek Szkoła Liderów (jeżdżę z uczniami od 2011 roku, ale o tym w innym poście). Myślałam, że nie zaskoczy mnie nic, aż tu nagle (całkowicie przez przypadek, klikając jedną z kilkudziesięciu wiadomości o szkoleniach i kursach, które zalegają moją skrzynkę) zostałam uczestnikiem kursu blended learning "Edukacja globalna zadaniem każdego nauczyciela" prowadzonym przez ORE. Po pierwsze metody: podcasty, spoty, grafy, gry, analizy, dynamiczne prezentacje. Po drugie tematyka: zrównoważony rozwój, świadome nauczanie, kompetencje kluczowe, zaangażowanie społeczne. I pierwszy sukces - pierwsze miejsce na projekt edukacyjny, splendor, honory, dyplomy i warszawska uroczystość.
Zaraz potem Śląski Kongres Oświaty (znów przypadkowo, bo z jednej strony z powodu szkolnictwa zawodowego, by pomóc znajomemu, a z drugiej z powodu obco brzmiącego pojęcia "neurodydaktyka"). Nigdy nie przypuszczałam, że udział w kongresie tak bardzo mnie popchnie w działaniach, o których do tej pory myślałam, że odgrodzone są dla mnie murem. Podyplomowo ukończona informatyka w 2006 roku w końcu okazała się być dla mnie sprzymierzeńcem. Wykładu dra Marka Kaczmarzyka, autora "Zielonego mema", słuchałam z otwartymi ustami, ale dopiero spotkanie z poliwirtualną prezentacją na temat nowych technik w edukacji stanowiła olśnienie i, jak to w olśnieniu bywa, zniknęły wszystkie pytania i problem nagle stał się banalny, śmieszny, bo na jego rozwiązanie wystarczyły mi dwa słowa "dydaktyka i socjologia".
Wybierając na kongresie prezentację Lechosława Hojnackiego, Dominiki Hofman-Kozłowskiej, kierowałam się wtedy po prostu ogólną przystawalnością zagadnienia do tego, co i tak już wiem i zapewne będzie nuda i to samo. Jakże bardzo się zdziwiłam, jak bardzo jestem dziś wdzięczna mojemu instynktowi, który odwiódł mnie od chwilowej chęci wepchnięcia się na salę dyskutantów o prawie oświatowym. Ile skorzystałam na wejściu wtedy do sali i oglądaniu zabawnie wykonanej prezentacji Aleksandry Pezdy, wiedzą dziś Superbelfrzy, Mobilizatorzy, Latarnicy, wszyscy znajomi nauczyciele, a przede wszystkim dzieci. Od tej chwili jestem bombardowana pomysłami i metodami, w końcu mam wrażenie, że jestem w wirze działań, rozumiem wiele rzeczy, które robiłam do tej pory, potrafię nadać im nowy kierunek (np. blogi) i sfunkcjonalizować.
Sformułowałam też swoją definicję nauczania: to wykształcenie w dziecku chęci rozwiązywania cudzych i tworzenia własnych zagadek, przy umiejętności szukania i wykorzystywania różnych źródeł wiedzy i umiejętności (technologia, ludzie, bazy wiedzy) współistniejące z naturalną potrzebą funkcjonalizowania odkryć. (MacGyveryzm (przełamanie fiksacji funkcjonalnej), czyli .... ? )
Ciągle do przodu
"Technology-Entertainment-Design" to inicjatywa całkiem nowa dla mnie. W praktyce spotkałam się z nią w ramach TEDxRawaRiver Szczególnie zainteresowała mnie forma, przypomina organizowane w naszym kraju konferencje na temat dobrych praktyk, gdzie w sumie słuchacz uczy się poprzez obserwację metody wymyślonej przez kogoś innego. W procesie inspiracji biorą udział dwa czynniki: zachwyt (reakcja: "OOoooo, ale to jest proste! A myślałem, że taka inicjatywa jest nie do zrealizowania...") oraz zdrowo pojęta zazdrość ("Jemu wyszło - ja też chcę to zrobić, też potrafię."). Na koniec dołączony zostaje podziw ("Że też ja wcześniej na to nie wpadłam!") oraz zachwyt związany z obserwowaniem przecierania przez kogoś szlaków w nieznanych dotąd dla edukacji miejscach ("Pokonał tyle trudności - jestem pod wrażeniem!").
Tak własnie myślę o School in the Cloud. To zdumiewające, jak taka prosta inicjatywa może wpłynąć na wszystko, czego dotyczy: daje zajęcie emerytom (aktywizacja osób starszych), przeciwdziała odcięciu biednych dzieci od edukacji (wyrównywanie szans), zaciera granice pomiędzy globalnym południem a północą (tolerancja, promowanie równości), ukazuje głód wiedzy jako odczucie podstawowe, immanentne dla każdej istoty ludzkiej bez względu na jej pochodzenie, kolor skóry, stopień zapełnienia brzucha, czy dostępność wygód. Poniżej twórca inicjatywy opowiada o swoim pomyśle w ramach TED.
Kolejnym zaskakującym odkryciem była Khan Academy, czyli pomysł wyjaśniający, jak wykorzystać naturalną skłonność dziecka do uczenia się samemu przy wykorzystaniu metod animacji, filmu, podcastu. Salman Khan rozpoczął właśnie od podcastów, zwrócił uwagę na rolę kolorów, zapisu, wziął pod uwagę inny sposób postrzegania świata przez nastolatków (polisensoryczność). Następnie rozwinął swoją metodę - zwrócił uwagę na praktyczne odniesienie wiedzy do rzeczywistości, na konieczną w poznawaniu "manipulacyjność", czyli "przerobienie", działanie w praktyce wiedzą, co nie tylko ma wykształcić umiejętności, ale sprawić, że wiedza stanie się takim macgyverowym narzędziem praktycznym.
Takie "obrobienie" wiedzy na różne sposoby wymusza na nauczycielu operowanie różnymi metodami, zaglądanie do zagadnienia z różnych stron, pytanie o problem w sytuacjach pewnych i z zaskoczenia, wiązania przyczyn, tworzenia skutków, projektowania rozwiązań i wspierania uczniowskiej odwagi w odnoszeniu sprawności dalej, do nowych dziedzin, czemu sprzyja uczenie międzyprzedmiotowe, na żywym materiale, zjawisku, zgłębianie zasady kontekstu, nawiązania, aluzji. Autor owego projektu wprowadził również w praktyce sposób na sprawdzanie własnych umiejętności i wysunął odważną tezę, która bardzo mi się podoba (miała ona swoją podbudowę w analizie działań uczniów zaangażowanych w Khan Academy oraz trenerów prowadzących zadania): nie ma uczniów słabych - każdy ma tylko różne tempo pracy nad problemem i różne rzeczy mogą sprawiać problem. Są osoby, które muszą więcej czasu poświęcić na zrozumienie czegoś, ale gdy się to uda, bez problemu doganiają tych, którym dana rzecz nie sprawiła trudności.
Wystarczy więc tylko dać im czas. Jest to trudne w nauczaniu "klasowym" i "programowym", gdzie trzeba uśrednić tempo pracy, co często generuje frustrację z obydwu stron (ucznia i nauczyciela) oraz prowokuje do tworzenia łatek ("On się jeszcze nie nauczył tabliczki mnożenia. Jest dyskalkulikiem. Jest opóźniony. Nie pracuje w domu. Jest leniem. Jest niedopilnowany w domu." itd.). Khan wprowadza rozwiązanie - nie dajesz rady na lekcji? ćwicz w domu innymi metodami - my dajemy ci te metody. Co stoi na przeszkodzie, by nauczyciele sami tworzyli bazy materiałów do domowych ćwiczeń, stosowali Edmodo, Nearpod, Moodle, które pozwalają na rozluźnienie tempa? Dlaczego nie działać w grupach, ale z nastawieniem na zespołowe powiązanie umiejętności poznanych na lekcji? - praktyka ich zastosowania i uczenie się uczniów od siebie nawzajem może szybciej doprowadzić do wyrównania różnic, pomóc w przezwyciężeniu problemu, pokonaniu bariery, przeskoczenia czegoś, co wydało się nie do zrozumienia.
Od jakiegoś czasu własnie tak staram się działać - baza jest na lekcji (czyli takie tworzenie instrukcji i zbieranie przedmiotów do skonstruowania robota), potem losowo tworzona jest grupa, przed którą stoi zadanie zebrania tego, czego się dowiedzieli i wytworzenia z tego nowej jakości, osadzenia wiedzy w danym kontekście. Instrukcja jest na tyle ogólna, by można było wykazać się kreatywnością, która jest również oceniana. Tak prowadzone zajęcia skutkują "stworzeniem robota", wygenerowaniem nowej jakości (film, projekt, wnioski, podcast, prezentacja), co działa potrójnie: niweluje stres i włącza otwartość na poznanie, wytwarza poczucie sukcesu (ocena dotyczy różnych czynników, nawet współpraca i motywacja jest wartością), sprzyja zapamiętaniu (nowa jakość odróżnia się od monotonii szkolnych działań).
Salman Khan takie działania nazywa zintegrowaną edukacją.
Konieczność zmiany sposobu myślenia o nauczaniu wyjaśnia również Ken Robinson:
Konieczność zastosowania nowych metod wiąże się ze stopniem implementacji nowych technologii na lekcji. Nie jest to - jak wielu mylnie myśli - zastąpienie na siłę czasem wszystkiego co stare, nowymi technologiami. To nowe technologie mają umożliwić wyjście poza znane metody pracy, służyć kreatywności, co doskonale wyjaśnia Marcin Zaród w swojej PUBLIKACJI. Wspomniany Superbelfer opiera swoje rozważania na modelu SAMR, który można odnieść do każdej metody, którą pracuje się na zajęciach.
Wykorzystując na lekcji krótkie filmy, fragmenty wywiadów, animacje, aplikacje, staram się stosować umiar i rozsądek, być w zgodzie z zasadami przedstawionymi w wystąpieniu Dariusza Stacheckiego, wicedyrektora publicznego Gimnazjum im. Feliksa Szołdrskiego z Nowego Tomyśla, na temat mądrej cyfryzacji polskiej szkoły.
Na koniec Edukacja Globalna.
Osadzanie możliwie wielu zagadnień w życiu społecznym pozwala uczniom być świadomym uczestnikiem życia. Należy wtedy rozbudzać zaangażowanie, często poprzez inicjowanie dyskusji. Zagadnienia globalne (dostęp do wody, zrównoważony rozwój, ekologia, oszczędzanie zasobów) mogą być inicjowane poprzez artykuły prasowe, jak na przykład ten "Moralność tiszerta" Uczymy dzięki temu zarówno czytani ze zrozumieniem, ale i otwartości w spojrzeniu na problemy świata, funkcjonalizowanie samego siebie w grupie społecznej, kierunkowanie działań. Lekcja może być tylko punktem wyjścia, a zasoby internetu źródłem wiedzy, np. mintu.me albo ekodolina. Z tekstem w sieci można prowadzić dyskusję - np. polemizować, czy dodawać własne pytania (np. do tego artykułu ). Można w końcu użyć filmu lub animacji, by pobudzić emocje.
Emocje są tym, co inspiruje mnie najbardziej. Zauważyłam, że właśnie ich pobudzenie wpływa na otwarcie i zapamiętanie zagadnienia. Podczas prowadzenia lekcji staram się je dawkować, teatralizując często moje działania, wtedy uczniom łatwiej jest wejść w nastrój tekstu i tym samym zrozumieć przekaz i intencję autora. Pobudzone emocje służą kreatywności, prowokują do "wylania" treści związanych z danym zdarzeniem, faktem, a dobrze ukierunkowane mogą na długo zaktywizować, utrzymać skupienie, nastroić do szukania rozwiązań. Filmy mogą być również tym, co wywoła emocje (poniższe wyznania osób sławnych mogą sprowokować uczniów do swoich przemyśleń, tworzenia postulatów, wymyślania tematów zajęć itp.).
Takie zajęcia są nieocenioną pomocą dla nauczyciela. Dobry obserwator zrozumie, w której sytuacji ma pomagać, w której proponować nowe metody. To, co nauczyciel powinien bezwzględnie hamować w sobie, to niecierpliwość w potrzebie wyręczania - wystarczy, że zaprosiliśmy młode pokolenie do stworzonego przez nas wirtualnego świata, nieustannie zmieniającej się techniki. Dajmy im przynajmniej żyć w tym świecie po swojemu i samodzielnie się w nim oswajać.
Jakie są twoje inspiracje, drogi czytelniku? Czy jest coś, co na tyle Cię elektryzuje, by można to było wykorzystać w dydaktyce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz