Strony

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Islandia okiem belfra

Nie sądziłam, że zostanę wybrana. Dopiero wczesnym porankiem po przybyciu na Reykjaviku dotarło do mnie, że oto mam sposobność dowiedzieć się, jak Islandczycy radzą sobie z mową nienawiści.

Po co jedzie się na wizytę studyjną?

To nie jest tak, że niczego się nie wie. Najczęściej przyczyną tego typu wyjazdów jest szukanie inspiracji do własnych działań. Oczywiście, w trakcie poznawania sposobów realizowania danych projektów okazać się może, że prezentowane są całkiem nowe metody lub procedury ujęcia danego zagadnienia. Jest to oczywista wartość dodana takiego wyjazdu. Często również można wyraźniej dostrzec różnice w społecznym identyfikowaniu rożnych procesów, co pozwala na samodzielne odkrycie nie tylko subtelnych odmienności kulturowych, ale pozwala na wspólnie (w ramach dyskusji) zgłębianie ich źródła. Niezaprzeczalną korzyścią jest rozmowa o danym zjawisku, gdyż prowadzi do polaryzacji poglądów, a dostrzeżenie problemu z wielu perspektyw (tym bardziej, jeśli rozmówcami są osoby wychowane w różnych kulturowo społecznościach), daje możliwość wyłuszczenia pewnych stałych, w które - jako istota problemu - może być skierowane celowane działanie naprawcze.

Surowy klimat kontra wielkie serca

Jak już wspomniałam, moderatorzy projektu "Nienawiść. Jestem przeciw" CEO pragnęli, by osoby wybrane do wyjazdu na Islandię szczególnie zwróciły uwagę na metody stosowane przez Islandczyków w walce z przemocą, mową nienawiści, wykluczeniem społecznym (zwłaszcza w odniesieniu do uczniów). Starałam się również znaleźć czas na obserwację zachowania mieszkańców Islandii. Szukałam odpowiedzi, dlaczego nie spacerują chodnikami (może dlatego nie są one odśnieżane?). Zastanawiałam się, co przekazują wszechobecne murale i symboliczne rzeźby - jaki sekret o duszy obywateli tego kraju uda mi się z nich wyczytać? Myślałam o tym, jak długo trzeba się uczyć, by nie śmiecić na ulicy? I dlaczego tak łatwo mieszkańcom Reykjaviku spotykać się ze sobą w klubach i restauracjach, wypełnionych każdego popołudnia i wieczoru roześmianymi osobami.

Save the Children Barnaheill

Jest to (można tak powiedzieć) filia międzynarodowej organizacji założonej w 1919 roku. Zajmuje się w głównej mierze dbaniem o przestrzeganie "Konwencji o Prawach Dziecka" oraz "Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności" w krajach, w których działa (a stale poszerza obszar objęty zarówno ochroną, pomocą, wsparciem, prewencją, jak i edukowaniem społeczności). Tora Jonsdottir oraz Margaret Julia Rafnsdottir z Save the Children Barnaheill (NGO) skupiły się na objaśnieniu zasadniczych trzech obszarów działalności instytucji przez nie reprezentowanej, to jest informowaniu, wczesnych sposobach wykrywania niebezpieczeństw oraz zmianie takich postaw społecznych, które nie przynoszą korzyści ogółowi.

Organizacja koncentruje się na wytrwałej pracy z przede wszystkim rodziną, dopiero od niej wychodząc do działań ogólnokrajowych i międzynarodowych. Dlatego tak ważnym etapem jest diagnoza - powtarzalność zjawiska jest sygnałem, że należy wdrożyć kolejne działania. Głównym celem jest ochrona praw dzieci, zwalczanie przemocy wobec nich, ochrona ich zdrowia i sprawienie, by głos dzieci był lepiej słyszalny w społeczeństwie islandzkim. Projekty międzynarodowe są głównym przedmiotem podstawowej edukacji dzieci, ochrony dzieci przed przemocą i opieki zdrowotnej. Zgodnie z artykułem 28 "Konwencji o Prawach Dziecka", wszystkie dzieci mają prawo do pobierania wolnej edukacji podstawowej, artykuł 19 przewiduje prawo dzieci do ochrony przed przemocą fizyczną, seksualną i psychiczną oraz zaniedbaniem, a zgodnie z artykułem 24 traktatu wszystkie dzieci mają prawo do opieki zdrowotnej.

W praktyce działanie organizacji jest to przede wszystkim kompleksowy sposób zgłaszania doznawanej krzywdy przez dane osoby lub informowania o dostrzeżonym problemie przez osoby z zewnątrz (kolegów, rodziców, sąsiadów, nauczycieli) - "Report Button". Rozmówczynie zwróciły uwagę, że jeszcze 10 lat temu społeczeństwo było bierne, nie angażowało się w problemy ich niedotyczące, w tym też na zachowania swych sąsiadów, co przekładało się na apatię i znieczulicę w klasach, szkołach, pracy. Zintensyfikowanie działań informacyjnych (np. projekt "My body"), uszczegółowienie praw obywatela w kodeksach ogólnokrajowych, diagnozowanie problemów (np. przy pomocy "Separation anxiety family therapy" SAFT) oraz intensywna komunikacja z rodzicami sprawiły, że w badaniach wielu niezależnych instytucji islandzkich notuje się wyraźny spadek zachowań nienawistnych. Informowanie prowadzone jest dwutorowo: wśród rodziców (np. warsztaty z wolontariuszami w szkołach, ulotki informacyjne, długofalowe kampanie społeczne) oraz wśród uczniów (edukacja obywatelska w zakresie praw i obowiązków, rozłożone w czasie działania treningowe w zakresie kształtowania postaw asertywności, gotowości do reagowania i przeciwstawiania się agresji). "Barnaheill" korzysta również ze wsparcia "Inhope" (organizacja zarządzająca międzynarodowymi działaniami, wspierająca, edukująca, promująca dobre praktyki) oraz "Insafe" (zajmująca się bezpieczeństwem w internecie).

Wczesnemu wykrywaniu niebezpieczeństw służy program "Report Button". Zgłoszenie odbywa się przy pomocy wypełnienia kwestionariusza. Strona połączona jest z policją (do której Islandczycy mają zaufanie!), a jej powstanie zainicjowały w 2001 organy rządowe. Początkowo zgłoszenia dotyczyły tylko przemocy seksualnej, obecnie jest to również przekraczanie granicy wolności słowa, znęcanie się, czy nawet przestępstwo zaniechania (to ostatnie nie jest karane z urzędu, lecz silnie piętnowane społecznie, mimo to w prawie ujęty jest nakaz zgłaszania krzywdy dziecka). Pomoc po zgłoszeniu jest natychmiastowa i międzynarodowa (najczęściej ta druga dotyczy molestowania, pornografii dziecięcej, stalkingu). Przycisk jest coraz częściej wykorzystywany (nie świadczy to o powiększaniu się problemów, a raczej o przerywaniu milczenia) - w okresie od 2001-2010 notowano 4 tys. zgłoszeń, kiedy w samym 2015 było aż 1,5 tys. raportów. Na spotkaniu zwrócono uwagę, że jedno wysłane zgłoszenie może dotyczyć problemu kilku osób, wiec może ono pomóc innym milczącym (z różnych powodów - strach, wstyd, trudności wynikające z życia w małej społeczności, depresja, lęk, wykluczenie...). Nie jest dużo zgłoszeń od samych dzieci (prowadzące tłumaczą to strachem dziecka przed późniejszą koniecznością utrzymywaniem kontaktu w zgłoszonej sprawie, bezpośrednią rozmową, obawą przed podjęciem zdecydowanych działań przez instytucje interwencyjne, których skutki reagowania często kojarzą się dziecku z odebraniem go rodzicom...).

Ważne w początkowych działaniach było również spowodowanie zmiany w sposobie myślenia o opiece społecznej, pomocy socjalnej oraz samych wolontariuszach, gdyż jeszcze w 2001 nie było zaufania do tych instytucji, tym samym nie było sposobu przeciwdziałania ukrytemu znęcaniu się. To, co zasługuje na podkreślenie, to długofalowe, konsekwentne działanie organizacji na polu zmiany sposobu traktowania dziecka (jeszcze w latach 50. XX wieku był to człowiek drugiej kategorii, nawet nie obywatel!). Prowadzące zwracały uwagę, że najpierw powinno być brane pod uwagę dobro dziecka, a nie "komfort środowiska". Dlatego też diagnozę zgłoszonego problemu zaczyna się od otoczenia opieką dziecka, gdyż jest ono ofiarą, która nieświadomie przyswoiła sobie niepoprawne zachowania. Dziecko samo w sobie nie jest w stanie wygenerować patologicznych zachowań ani (o zgrozo!) swą osobą na siebie zła nie ściąga ani nie jest tym, kto sobie na nie zasłużył. Ma prawo do własnej opinii, która zasługuje na uważne wysłuchanie i potraktowanie serio - czy jest to zgłoszenie online, czy rozmowa z nauczycielem, dlatego tak uważnie jest obserwowane w szkole (nauczyciele mają obowiązek zgłaszać wszelkie dostrzeżone nieprawidłowości i podejrzenia właściwym instytucjom). Podobne myślenie dotyczy również internetu - nie jest wyjściem zakazywanie używania tego medium, a konieczna jest edukacja, jak świadomie z niego korzystać.

Dostrzeżone problemy nie są zostawione bez odzewu. Co ważne, opracowane działania są cykliczne, długofalowe, różnorodne. Informowanie i późniejsze dbanie o przemianę postaw społecznych nie jest równoznaczne z jednorazowym rozdawaniem ulotek, wydrukowaniem plakatu, czy organizacją happeningu. Islandczycy rozumieją to jako trwałe włączenie danej tematyki zarówno w działania szkolne, jak i domowe. Organizacja współpracuje również z polskimi wolontariuszami przeciwdziałającymi mowie nienawiści (Teatr Grodzki w Bielsku Białej). Są to projekty spójne - nie planuje się takich inicjatyw, które mają w podtekstach rywalizację promujących je organizacji, czy partii (na straży praw i obowiązków obywateli stoi instytucja ombudsmana Althingu). Brzmi idealistycznie, a mimo to tak to funkcjonuje, czego należy zazdrościć Islandczykom (dowód na to miałam podczas spotkania, gdy przedstawiciele trzech różnych organizacji pomocowych bez problemu telefonicznie dogadywali się, ustalając, o czym nam opowiedzieć podczas wizyty oraz do jakiej szkoły nas zaprosić).

Projekty:
- "Hey! ... Stop the bullying! - right on" KLIK - publikowany szczególnie w "Euronews".
- Spot "Vis mod" KLIK - (wspólnie z duńskimi organizacjami Maryfonden.dk)
- Przeciwdziałanie wykluczeniu, znęcaniu się http://www.verndumborn.is/
- Kartki pocztowe na temat sexturystyki (co roku 1 milion dzieci na świecie rozpoczyna prostytucję!)
- Seria ulotek dot. uchodźców ( KLIK )
- Projekt Maska ( KLIK )


Szczególnie zainteresował mnie międzynarodowy projekt pt. "Vinatta". Jest on skierowany do dzieci 3-8 lat, ma na celu głównie zaszczepienie w dzieciach przekonania, że tolerancja to zrozumienie, że jesteśmy różni i należy umieć uszanowania ten fakt. Gdy ktoś nastaje na prawa innych lub przekracza własne prawa, dziecko musi umieć powiedzieć "Nie rób tego". Projekt realizowany jest na szeroką skalę (1500 przedszkoli, 460 szkół podstawowych). Obejmuje również szkolenia dla nauczycieli/wychowawców oraz rodziców.

Zdaniem Margaret Rafnsdottir znęcanie się jest czymś, co ma źródło w "kulturze grupy", a nie w jednym "złym dziecku". Z tego też powodu działania naprawcze dotyczą również szerokiego rozpoznania środowiska, w którym żyje dziecko, które zachowuje się napastliwie. W projekcie "Vinatta" korzystną sytuacją dla prowadzących jest fakt, że małe dzieci nie mają jeszcze utrwalonych nawyków, które wypracowują dopiero w procesie socjalizacji, dlatego też łatwo je ukształtować. W programie dla dzieci wykorzystywana jest historia misia (przybył z Australii, ma imię pasujące zarówno do dziewczynki jak i chłopca - Fri). Każde dziecko w misiu może odnaleźć powiernika, dlatego pluszak doradza, co zrobić, gdy dziecko doświadcza dla siebie niekomfortowej sytuacji lub jest świadkiem zachowań niepożądanych, często trudnych dla dziecka do zrozumienia (jako dorośli możemy przejrzeć się w kartach pracy programu jak w lustrze, dostrzegając ze zgrozą, jak bagatelizowane często sprawy urastają w wyobraźni dziecka do paraliżujących je przeszkód). W programie wykorzystywane są również "karty dylematów", przy pomocy których można inicjować rozmowę z dziećmi. Dostępne są również inne pomoce - gry, kolorowanki, scenariusze dramowe. Do udziału w projekcie są włączeni rodzice, którzy w domu podejmują "narrację" o kłopotliwych sytuacjach, odwołując się np. do tego, co "miś powiedział" lub "miś zrobiłby" (czynnie uczestniczą w projekcie).

Home and school

Björn Rúnar Egilsson i Sólveig Karlsdóttir w "Home and school" (Heimili og skoli) zwrócili uwagę na dużą rolę rodziców w przeciwdziałaniu agresji oraz nienawiści wśród dzieci. Organizują m.in. helpline dla rodziców oraz realizują wspomniany program pomocowy SAFT. Na swojej stronie zarówno ukazują podejmowane działania prewencyjne, jak i promują dobre praktyki. Wyjątkowo zaciekawił mnie program "kontraktu z rodzicami" (plakaty i zasady TUTAJ). Ponieważ na Islandii mieszka duża mniejszość polskiego pochodzenia, materiały dostępne są również po polsku. Jest to dość bezpośredni sposób na uświadomienie rodzicom, jak ważna jest spójność działań szkoły i domu oraz jak niewiele potrzeba, by poprawić lub umocnić relacje z własnym dzieckiem. Projekt nie skupia się wyłącznie na omówieniu i zawarciu kontraktu (w którym są nawet ujęte obowiązki codziennego rozmawiania z dzieckiem - tak, to też jest ważne! - czy wyznaczania dziecku domowych zadań, mających formę cykliczną i stałą), ale również dostarcza rodzicom pakiety broszurowych porad, możliwość kontaktu ze specjalistą, jak również oferuje przeszkolenie dla nauczycieli w zakresie sposobów wprowadzania tematu, metod przedstawiania go rodzicom, by żadna ze stron nie poczuła się urażona.

Podobnie jak w Polsce, każda islandzka szkoła ma program profilaktyczny i program wychowawczy, "Home and school" dbają o to, by procedury w szkołach (ogólnodostępne) były uzupełnione o jasne wskazówki dla rodziców, co zrobić w przypadku dostrzeżenia problemów (w odniesienia do własnego dziecka, bądź zaobserwowane w okolicy). Organy państwowe silnie angażują się w działania profilaktyczne (np. wysłano do każdej rodziny duże magnesy na lodówkę z przypomnieniem o "godzinie ochronnej" dla dzieci - 22:00 latem, 21:00 zimą). Z kolei przez kuratora wymagany jest program naprawczy dla szkoły, w której stwierdzono znęcanie się. Prowadzący spotkanie przyznali, że do niedawna dużym problemem było również spożywanie alkoholu przez dzieci poniżej 15 roku życia, a do lat 90. XX w. istniało milczące przyzwolenie na molestowanie w domu. Pracownicy organizacji byli przerażeni naszymi opowieściami o dopalaczach. Próbowaliśmy nakreślić im skalę tego zjawiska, jednak (co mnie zaskoczyło) nie byliśmy pytani, co robią organy państwowe i urzędowe w tej sprawie, a jak w przeciwdziałanie temu zjawisku zaangażowani są rodzice. Zdałam sobie sprawę, że to właśnie konsekwentne działanie przyniosło poprawę problemów omawianych przez Islandczyków, wypracowano nowe postawy społeczne - wymagało to jednak czasu, niezłomności w działaniu, odpowiedzialności, cierpliwości i świadomego planowania działań. Liczy się kooperacja (nie zajmuje się tym jedna organizacja, ale uskuteczniana jest współpraca, do której na zasadach partnerskich zaproszeni są rodzice - podkreśla się ich ważną rolę).

Inne projekty:
- Walka z wyobcowaniem, spowodowanym również niewłaściwym korzystaniem z internetu (spotkania z rodzicami i nauczycielami) http://www.neteinelti.is/
- Współpraca z rodzicami http://www.saft.is/
- Organizowanie szkoleń dla uczniów na temat zagrożeń w internecie (w tym bardzo ważne moim zdaniem: jak nie dać się oszukać również finansowo)
- Program aktywizowania rodziców:http://www2.hjalli.is/
- Skutki hejtu KLIK
- Plakat z celebrytami ("Ekkert hatur" - stop nienawiści)

Czerwony Krzyż

Hjálmar Karlsson i Björn Teitsson z Czerwonego Krzyża opowiedzieli, jak działa helpline (oraz jak precyzyjnie wolontariusz jest w stanie określić problem, z jakim zgłasza się osoba dzwoniąca). Ukazywano głównie, jak szybko można reagować na zgłoszenie (natychmiastowe wsparcie psychiatrów, psychologów, księży, automatyczne raportowanie policji, np. zgłoszeń o samobójstwie). Zwrócili uwagę, że nawet jeśli ktoś dla żartu dzwoni na helpline 1717, to pracownicy biorą każde zgłoszenie na poważnie, bo np. ktoś z grupy, w której znajduje się żartowniś, naprawdę zmaga się z jakimś problemem i na chwilę obecną nie ma odwagi się z nim zgłosić, a gdy zobaczy profesjonalizm wolontariuszy (nawet w odniesieniu do żartu), to być może później zadzwoni i dzięki temu będzie można mu udzielić pomocy. Pracownicy helpline nie nagrywają rozmów (wyłącznie rejestrują w formularzach). Ponadto przeciwdziałają ubóstwu (tradycyjnie poprzez zbiórki darów, lub poprzez włączanie jak największej grupy mieszkańców np. dzielnic w aktywności społeczne, eventy, happeningi, czyli czynne, wielopłaszczyznowe przeciwdziałanie marginalizacji, wskazywanie korzyści ze współpracy, zaangażowania oraz kształtowanie umiejętności wspólnego przeżywania miłych chwil).

Szukanie źródeł mowy nienawiści odbywa się również dwupłaszczyznowo: czynnik zewnętrzny (uchodźcy, muzułmanie, homoseksualiści), nieznajomość prawa lub jego błędna interpretacja, jak również wewnętrzny (stereotypy, przyzwolenie społeczne, uzus). Pracownicy Czerwonego Krzyża wskazują, że obecnie największym problemem jest duża liczba samobójstw mężczyzn w wieku 17-27 lat. Wynika to z utrwalonych schematów zachowania społecznego - mężczyźni są bardziej skryci, krępuje ich zwierzanie się, tym bardziej, że w małolicznych społecznościach trudno znaleźć osobę, której się zupełnie nie zna. 

Programy:
- "Be nice" http://vertunaes.is/
- Spot kampanii "Áskorun Vertu næs" KLIK
- Przeciwdziałanie samobójstwom młodych mężczyzn: http://utmeda.is/
- Współpraca z organizacjami w Polsce ("Polichrom"): KLIK

Wizyta w szkole

W Hagaskóli (http://hagaskoli.is/) uczą się dzieci w wieku polskich gimnazjalistów. W szkole jest około 500 uczniów. Nauczyciele wspólnie z rodzicami i uczniami od 10 lat biorą udział w monitorowanych działaniach profilaktycznych, mających przeciwdziałać znęcaniu. Podobnie jak w Polsce (np. potwierdzają to aktualne badanie IBE) najsilniejsze zachowania agresywne obserwuje się wśród dzieci w wieku 10-13 lat. Nauczyciele i pan dyrektor w rozmowie z nami dodali, że dziewczynki często wyprzedzają chłopców w zachowaniach agresywnych niebezpośrednich, czyli np. cyberprzemoc. Zdanie sobie z tego sprawy (również wykonują okresowe diagnozy, ankietowanie, w tym sprawdzanie, jak uczeń czuje się w szkole i jak ocenia reagowanie na zgłaszane problemy) jest ważnym krokiem na początku planowania przeciwdziałania tym zjawiskom.

Konsekwentna praca z uczniami (10 lat) przyniosła znaczne obniżenie zachowań agresywnych. Szkoła pracuje w oparciu o "The Olweus Bullying Prevention Program", inwestuje (prężnie od dwóch lat) w edukowanie nauczycieli. Dbają również o partnerską atmosferę: organizują dni otwarte, spotkania metodą world coffee, prowadzenie debat na zebraniach, angażowanie rodziców w działania społeczne podejmowane przez uczniów. Przyznają, że nie wiedzą, jak radzić sobie z agresją uczniów przejawianą np. w grach zespołowych online (z rozmowy nie wynika, by próbowali włączać gry, w które grają uczniowie, w aktywny proces nauczania szkolnych przedmiotów; nadal traktują to jako hobby i ze smutkiem stwierdzam, że bagatelizują wartość gier jako pomocy dydaktycznych).

Nauczyciele i pan dyrektor zwrócili uwagę, że duży problem maja z lękiem i depresją u dzieci. Starają się temu przeciwdziałać (np. mieszają losowo grupy uczniów, którzy przychodzą do szkoły po skończeniu różnych szkół podstawowych). Podobnie jak w polskich szkołach, uczniowie raz w tygodniu mają spotkanie z wychowawcą, mimo to organizowane są spotkania równoległych oddziałów (przynajmniej raz w tygodniu), podczas których omawiane są różne sprawy dotyczące większości uczniów. Co ciekawe, w realizację projektu zaangażowani są wszyscy nauczyciele, nie tylko liderzy, a do wyrażenia treści bardzo często wykorzystywana jest sztuka (szeroko rozumiana). Starają się również, by każda lekcja w drobnym przynajmniej stopniu podejmowała zagadnienie kształcenia postaw aktywnego sprzeciwiania się znęcaniu. Częste spotkania nauczycieli (około 6 spotkań w roku szkolnym) pozwalają opracować wspólny program przeciwdziałania agresji oraz wykluczeniu. Zastanowiło mnie, że instytucje zewnętrzne rzadko organizują szkolenia dla nauczycieli. Mimo obecności agend rządowych, nie zapraszają one za często nauczycieli na warsztaty. Nauczyciele organizują sobie wewnętrzne szkolenia, uczą się od siebie nawzajem.



TUTAJ również reportaż Sandry Waleckiej.

1. Z czym wracam? Co chciałabym zastosować od razu w swojej szkole?

Zależy mi bardzo na aktywizacji rodziców. Pomysł na kontrakt jest ciekawym rozwiązaniem, jednak ustalone przez pracowników "Home and school" punkty potraktowałabym raczej jako przykład dobrej praktyki zza granicy, a spróbowała wspólnie z rodzicami wypracować takie, które dotyczyłyby rodzimych problemów (np. ubóstwo, silne podziały społeczne).

Ciekawym rozwiązaniem jest również "Report Button". Strona działa także w języku polskim, dlatego chętnie zapoznałabym z nią uczniów, jednak najpierw przeprowadziłabym warsztaty dotyczące rozumienia ujętych w formularzu zapisów, wypracowaniu sposobów przeciwdziałania. Umieszczenie przycisku na stronie szkoły nie rozwiązuje sprawy, gdyż moim zdaniem uczeń nadal jest sam ze swym problemem. Ważne, by miał zarysowane różne sposoby poradzenia sobie z dotyczącymi go trudnościami. Stawiałabym na podkreślenie roli rozmowy, co wiąże się z zaufaniem społecznym (do nauczyciela, instytucji, pomocy społecznej, innych organów państwowych, w końcu też do wolontariuszy i organizacji). Zauważyłam, że wszystkie poznane przez nas osoby podkreślały, że zanim powstał system zgłaszania znęcania się, pracowano nad tym, by zarówno uczeń jak i rodzic mieli zaufanie do instytucji i potrafili z nimi współpracować (a nie wyłącznie wymagać od nich lub tylko je rozliczać).

Fantastycznym pomysłem jest moim zdaniem praca z przedszkolakami pt. "Vinatta". Uważam za bardzo ważne kształtowanie poprawnych postaw społecznych w tak młodym wieku. Gwarantuje to, że starsze dzieci będą miały wykształcone nawyki, dzięki którym będzie możliwe uniknięcie zachowań niepożądanych. Współcześnie "na poważnie" tego typu zagadnienia porusza się dopiero w szkole podstawowej, a - na co wskazują badania - jest to o wiele za późno, gdyż dzieci wchodzące w proces socjalizacji często nie radzą sobie zarówno z własnymi emocjami, jak i z porozumieniem w zespole: reagują agresją, budują własną tożsamość poprzez odrzucanie i wykluczanie, podkreślanie różnic, tworzenie grup sympatii, skupianie się na przynależności poprzez kopiowanie większości, mody, bezkrytyczne ufanie idolom (mylonymi z autorytetami w danych sprawach), powierzchowne rozumienie cudzych wypowiedzi (np. generalizowanie, stronniczość komentarzy Youtuberów, osób prowadzących vlogi, napastliwe komentarze do gier itp). Myślę, że wcześniejsze zapoznawanie dzieci z realnymi sytuacjami społecznymi i w prosty sposób dyskutowanie o nich, mogłoby w przyszłości pomóc uniknąć zachowań agresywnych, jak również wytworzyć mechanizmy radzenia sobie z np. brakiem akceptacji, porażką, spotkaniem się z niezgodą, koniecznością zmiany (współcześnie często rodzi to frustrację i skutkuje depresją, bądź szukaniem kozła ofiarnego).

2. Co było najciekawsze dla mnie osobiście/ zrobiło na mnie największe wrażenie/ utkwiło mi w pamięci?

Przede wszystkim konsekwentne, spójne, zaplanowane i celowe współdziałanie każdej ze stron uczestniczących w wychowaniu dziecka i opiece nad nim, czyli rodziców, nauczycieli, wolontariuszy, członków organizacji społecznych oraz urzędników państwowych i administracji (w tym też np. Policji, czy pomocy społecznej). Powoduje to wykształcenie zaufania w stosunku do dorosłych, wzrastanie w atmosferze pewności i troski. Najgorsze moim zdaniem jest podważanie autorytetu dorosłych w obecności dziecka (np. napastliwe komentowanie pracy urzędników, polityków, lekceważące stwierdzenia kierowane pod adresem nauczycieli, czy nawet drugiego rodzica). Skutkiem tego jest, moim zdaniem, przede wszystkim kopiowanie przez dziecko bez zrozumienia postaw rodziców, instynktowne wykorzystywanie konfliktu rodziców dla własnych korzyści, czy nawet generowanie nienawiści i pogardy w stosunku do instytucji państwowych, w konsekwencji lekceważenie prawa. Nie dziwi mnie, że w stolicy Islandii nikt nie wyrzuca śmieci na ulicy, woda w porcie nie jest pokryta skorupą foliowych worków, a w powietrzu nie unosi się chmura smogu - jeśli od dzieciństwa mieszkańcy Islandii przyzwyczajani są, że dorośli "mówią wspólnym głosem", tym samym wzrastają w poczuciu, że owi dorośli mają rację, a ich działania mają sens, bo wspólnie się w nich wspierają. Nie mają też problemu z późniejszym uczeniem tego własnych dzieci.

3. Czy mamy czego zazdrościć Islandczykom?

Poczucie społecznej odpowiedzialności. We wszystkich miejscach, które odwiedziliśmy podczas wizyty studyjnej, podkreślana była próba podejścia do problemu z wielu perspektyw. Oznacza to, że nie obwinia się pojedynczego czynnika o zaistnienie danego zjawiska, a w jego rozwiązanie zaangażowani są wszyscy, mający kontakt z jednostką, której dotyczy dany problem. Wymaga to dużej cierpliwości, otwartego spojrzenia na dane zjawisko, a w związku z tym ostatnim również udzielania głosu często jednostkom niezaangażowanym, niekoniecznie specjalistom, ale mającym jakiś nowy pomysł. Dozwolenie w komunikacji społecznej na swojego rodzaju burzę mózgów pozwala na poczucie się społecznie istotnym w pracy nad naprawą czegoś, co uznaje się za problem, a jednocześnie likwiduje zbędne moim zdaniem hierarchie ważności, sztucznie tworzone przez instytucje pomocowe jedne przed drugimi (nierzadko walka o uznanie prestiżu przesłania w naszym kraju potrzebę pracy nad naprawą dostrzeżonego problemu). Rozmowy z nauczycielami i pracownikami organizacji NGO uświadomiły mi, że Islandczycy skupiają swe działania na problemie, do rozwiązania podchodzą aktywnie, wyzbywając się uprzedzeń, wszystkie instytucje współdziałające traktując jak partnerów, a nie rywali.

Oczywiście, zauroczyły mnie poszanowanie i duma z tradycji. Nie chodzi tylko o np. niesamowitą oprawę, jak przykładowo w muzeum - cudownie realistyczne rzeźby, ciekawe wypowiedzi przewodnika w słuchawkach, drobiazgowo odtworzone realia historyczne, a wszystko to w dawnej garbarni (http://sagamuseum.is/). Dotyczy to również dumy z uratowanego od zawirowań historycznych zapisu runicznego, szacunku dla ważnych osób wyrażanego pomnikami oraz poszanowania dla natury i zdrowia członków społeczeństwa (brak sieciowych fast foodów w mieście!). W naszym kraju często promocja tradycji, wyrobów regionalnych graniczy ze straganiarstwem, na którym każdy usilnie pragnie zarobić.

4. Czy są jakieś różnice między nami (w systemie, podejściu, zwyczajach itp.)? Jeżeli są, to jakie?

O kilku różnicach w podejściu np. do rozwiązywania problemów wspomniałam już wyżej. Ogólnospołeczną (obserwowaną przez spacerowicza) różnicą jest brak pośpiechu. Mieszkańcy starają się czerpać z danej im chwili. Widać to w np. zachowaniu uczniów. Nasza obecność w ich szkole (niezapowiedziana, w trakcie zajęć) mogłaby ich zestresować, skonfundować, zawstydzić. Okazało się to błędnym założeniem. Młodzi ludzie byli otwarci, cieszyli się naszą obecnością, byli ciekawi nas jako gości. Bardzo mnie to uszczęśliwiło (nie miałam poczucia, że komuś przeszkadzam). Z podobnym zainteresowaniem spotkałam się w sklepach, w galerii, w restauracji - ludzie byli chętni poznawania, tym samym i ja miałam odwagę szukać odpowiedzi.

Inną różnicą jest brak napastliwości w głoszeniu swych poglądów. Moim rozmówcom (jak również wywnioskowałam to po obserwacji różnego rodzaju komunikatów - po przesłaniu reklam, wytworów artystycznych, architekturze ulic i budynków) nie zależało na tym, by zakrzyczeć mnie i moje zdanie ich postulatami i udowodnić mi, że to, co myślę, jest błędne, a dysponentami jedynej, niepodważalnej prawdy są doświadczeni mieszkańcy Islandii. Nic bardziej mylnego - ich uwielbienie dla zdrowego jedzenia, ukochanie maskonurów, wiara w gnomy, trolle, kucyki (które nazywać można wyłącznie "konie"), szacunek i pokora względem sił natury, fascynacja zorzami polarnymi, radość czerpana ze wspólnych spotkań, brak firanek w oknach, nietypowe zbiory muzealne, otwartość na subkultury: wszystko to przekazywane mi było w dyskretny, nienapastliwy sposób. Obcokrajowiec, przechadzając się ulicą, uśmiecha się obserwując ucieleśnienie poglądów Islandczyków, ale nie jest nimi atakowany. Są widoczne, ale równocześnie pełne szacunku względem tych, którzy myślą inaczej. Islandczycy w żadnym przejawie swej kultury nie dają nikomu odczuć, ze ich wersja rozumienia świata jest jedyną i niepodważalną. Można mieć wrażenie, że cieszą się z odnalezienia jednego z wielu sposobów na interpretowanie świata. 


Co dalej?

Doświadczenia zdobyte podczas wizyty studyjnej postaram się wykorzystać w pracy nad projektem eTwinning "Tell me about Your Culture" (https://www.facebook.com/YourCulture2016/) powstałym z inicjatywy mojej szkolnej koleżanki z pracy. Został on oficjalnie zatwierdzony przez moderatorów eTwinning Europe, gotowość do współrealizacji zgłosiło już kilkunastu partnerów. Miejmy nadzieję, że uda się zrealizować zaplanowane działania (o szczegółach można poczytać na podanej wyżej stronie). Zapraszam wszystkich do wspólnej zabawy i dzielenia się sekretami kultury swego kraju, regionu, narodu.

Ed Gregory CC 2.0 ŹRÓDŁO


1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa relacja. Cieszę się, że Pani tam była, oddychała tym przyjaznym islandzkim powietrzem. Cieszę się, że się Pani z nami tym dzieli.

    OdpowiedzUsuń