Jak wpaść w pułapkę clickbaitów? Zastanawialiście się kiedyś, czy edukacja obywatelska, dbanie o stan emocjonalny jednostki i badanie wpływu nadawcy komunikatów na odbiorców poszły w parze z rozwojem technologicznym i gospodarczym?
Moim zdaniem nie, dlatego współcześnie jesteśmy w fazie obserwacji zaspokojonych kukieł, pełnych dosytu klonów obcych wyobrażeń.
Kilka słów związanych z emocjami. Od początku istnienia cywilizacji ludzkiej próbujemy nazwać własne emocje. Jednym z założeń może być stwierdzenie, że rozwijamy się tylko dlatego, że istnieją w nas emocje. Gdy człowiek prehistoryczny upolował pierwsze dzikie zwierze, był tak przepełniony emocjami, że, aby sobie z nimi jakoś poradzić, wyrzucił je z siebie pod postacią malowidła naskalnego. Zgłębianie emocji i próby ich nazwania stanowią podbudowę kultury, gdyż to ona nadaje formę niewyrażalnym stanom. Tęsknota przybiera formę rzeźby, malowidła, tekstu, a odbiorcy (można powiedzieć w sumie ci, którzy po akcie ukształtowania emocji przez osobę ich doświadczającą próbują odczuć to samo, analizując, badając, czytając sobą) zastanawiają się, jak po raz kolejny przetworzyć znaną im dotąd definicję tego uczucia.