"Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało." [J 1, 1-3]
Bogiem jest więc Słowodzierżca, bo słowem nazywa rzeczywistość, czyli kreuje ją i w imię słowa przekształca. Dzierżący Słowo może więc stanowić o wykładni świata, a słuchający słowa tworzą przy jego pomocy alternatywę składowych rzeczywistości.
Na początku niewinne Słowo, może się niepostrzeżenie rozrosnąć do Słowa-broni, Słowa-oręża, Słowa-tarczy. Im więcej dzierżących dane słowo, które przecież sto razy powtórzone staje się prawdą, tym silniej w imię Słowa można zanegować to, czego dotąd nie było potrzeby podważać, a co nawet, paradoksalnie, w założeniu pierwszego użycia Słowa nigdy nie było tego Słowa celem.
Czyżby więc najmłodszy z ewangelistów w pierwszych słowach stworzył definicję manipulacji? Czyżby przewidział, że niewinne słowa publicznych wypowiedzi Jezusa szybko wykorzystane zostaną jako oręż dla partykularnych interesów? Czyżby zdradził brzydką prawdę, że Słowem można przymusić do nowych zachowań?
Sprawdźmy więc: