sobota, 31 października 2020

O tym, jak zrobiłam na Teamsach sprawdzian

Bardzo dużo zależy od perspektywy. Weźmy na przykład rodzica, który obserwuje kalendarz w dzienniku internetowym. Widzi wyłącznie informacje na temat planowanych sprawdzianów, kartkówek. Możliwe, że myśli w tym czasie, jak prosta (i zapewne bezduszna) jest praca nauczyciela. Wpis. I tylko tyle. Rzeczywistość pozostaje zmieniona, presja wywarta, przymus spotęgowany. Naprawdę?

Wpisaliśmy termin wypracowania z "Antygony" z uczniami w kalendarzu trzy tygodnie temu. To oraz teatr jednego aktora na Flipgrid. "Wpisaliśmy" było konsekwencją całej sekwencji działań i początkiem skomplikowanego procesu poczynań i decyzji. Jeszcze wtedy lekcje były na żywo, zdążyłam zrobić wprowadzenie do greckiego teatru, poprzebieraliśmy się w togi, był TEDed i inne zabawne filmy oraz drużynowy scavenger hunt (tutaj karta pracy) o mitologii w ramach sprawdzianu. Budowałam emocje, bo uważam je za najważniejsze w nauczaniu. Wykorzystałam Nearpod, by każdy miał szansę się zaangażować w rozmowę o mitologii oraz w analizę mojego ulubionego filmu "Mythopolis". Dodatkowo chętne osoby mogły przedstawić wybraną scenę mitologiczną w formie budowli z klocków lub rysunku (tutaj zbiór). 

Nie, nie wszystko było przedmiotem działań na lekcji, w których najważniejszym dla mnie jest tekst, a nie fakt, że używamy aplikacji. Cyfrowe działania są u mnie zawsze obok, jakby pośrednio i przez przypadek. Nie robię przy nich zajawek, typu "A teeeeraz, drogie dzieci, użyjemy aplikacji cyfrowej", hmmm, do wykonania zadania, które można byłoby zakończyć kartką i długopisem. Nie, moje lekcje, to nie farsa, a SAMR jest dla mnie świętością. Dlatego, chociaż jest cyfrowo i wieloma urządzeniami sobie pomagam, nie one, a reakcje podmiotu lirycznego w utworze (wystygłe Orfeusze Kaczmarskiego, pięta tonącego Ikara, samotna Demeter) są dla mnie najistotniejsze. Stawiam na emocje i chwile, w których zaczynamy się nimi dzielić, jak wtedy, gdy nagle przeskakuje coś w momencie lekcji i ze śmiechu zdziwienia i zaskoczenia, pozornie banalna kreskówka zaczyna być odpowiedzią na wiele pytań egzystencjalnych.


Cóż, może wynieśli z lekcji głównie to, że teatr ma dużo wspólnego z pijaństwem i spontanicznością Dionizosa. Mają 14-15 lat, wolno im upraszczać. Dla mnie ważniejsze było to, że cały dzień byli drużyną, poznawali siebie nawzajem i wcielali się w postacie mitologiczne, ćwicząc empatię.

Potem byłam chora, bardzo. Ale oni pracowali, bo już zdążyliśmy się na tyle dogadać, że kalendarz rzecz święta. Są w tym bardziej zdyscyplinowani ode mnie, matematycy, więc i ja dostosowuję się do ich żołnierskiej obowiązkowości. W klasie jest też troje uczniów o specjalnych potrzebach i choćby z tego powodu nie mogę ad hoc zmieniać planów. Wysyłali flipgridy, na Teams w kanale z polskiego umieszczali też "afterki" z nieudanych scen i zabawne przeróbki. Ten moment lubię najbardziej - gdy ja stoję z boku i obserwuję, jak coś zaczętego samo zaczyna rozkwitać. Shu - ha - ri.

Wróciłam do zajęć w ten wtorek. W czwartek, zgodnie z kalendarzem, mieliśmy przygotowywać szkielet wypracowania. Podczas spotkania na Teams uczniowie dostali ode mnie treść polecenia i krok po kroku tworzyłam przy nich cały plan, który wspólnie omówiliśmy z ich setką pytań "a można tu dać przykład z mitologii?", "a co to jest tekst kultury?", "czym się różni poszerzenie od pogłębienia?" i inne. Łapki używane były praktycznie w trakcie całego spotkania - do zabrania głosu, do wskazania zgody na zdanie kolegi lub koleżanki, na potwierdzenie, że to, co mówię, zostało zrozumiane. I tak minęło 45 minut.

Nadszedł piątkowy sprawdzian. W Teamsach ustawiłam assingment na 110 minut (90 na pracę własną i rezerwa czasowa dla tych, którzy potrzebują, bo pracują wolniej oraz na ewentualne trudności techniczne). W zadaniu treść polecenia, w załączniku docx do edycji wraz z fragmentem "Antygony" wymaganym do odniesienia.

Witamy się, wklejam jeszcze raz na czacie plan wypracowania, ten sam, omówiony wcześniej wspólnie. Każdy wstawia na czat zabawną emotkę, lub po prostu pisze "dzień dobry" i wyłączają się ze spotkania, a zajmują pracą. Ja czuwam na spotkaniu, sprawdzam, kto zobaczył zadanie. Czasem wchodzą i zadają pytania, na które odpowiadam. Czy można wysłać zdjęcie, bo łatwiej pisze im się tradycyjnie? Czy można skan przesłać, bo do połączenia używają komórki? Czy można dać dwa przykłady własnych tekstów, bo nie potrafią wybrać? Robią to po raz pierwszy, bardzo mi zależy, by od początku "wdrukować" im schemat dowodzenia, wyrugować generalizacje i kazuistykę z ich tekstów retorycznych. Zależy mi, by czuli się w tej pracy bezpiecznie. Mamy w końcu cztery lata na naukę pisania wypracowania.

Nadchodzi koniec czasu. Wysyłają, pytają, czy doszło i po moim zapewnieniu żegnają się szczęśliwi. Niektórzy mają problem z wysłaniem, pomagam. W końcu wszystkim się udaje. Uff. Jestem bardzo zmęczona, czuję, że zrobili jakiś milowy krok.

Czy zrobili sobie gotowce? Nie wiem. Nikt nie odesłał po 5 minutach, wszyscy niemalże na ostatni moment. Wiedzieli, że tracenie czasu na wcześniejsze wykonywanie pracy jest bez sensu, bo sprawdzam plagiatorem, a poza tym, po co pisać gotowca, nie posiadając tego konkretnego fragmentu lektury, do którego trzeba się odwołać? Zapewne nie przeszkadzałoby to wcześniej się przygotować. Nawet wskazałam im przy opracowywaniu planu, które strony podręcznika mogą się przydać, gdzie szukać wskazówek. Dlaczego? Cenniejsze są dla mnie prace przemyślane, głębokie, pełne zrozumienia problemu. Czy zadowoliliby się powierzchownymi truizmami? Po najmniejszej linii oporu - to może pisze się szybko, ale czy prawdziwie?

Po co ten Flipgrid wcześniej, gra i przygotowania? Pisałam już o wyrobieniu nawyków, a mnie chodzi również o podświadome odczuwanie przez uczniów i uczennice radości z pisania takich prac. Niech wypracowania kojarzą im się z czymś miłym - muszę zatem zadbać o zbudowanie ich nastroju. Nie zaszkodzi umożliwić im osiągnięcia wcześniej, przed tym trudnym sprawdzianem, kilku drobnych sukcesów, by mieli wiarę w siebie, by czuli się silni. Czy pomagał im za ekranem ktoś? Czy pomagali sobie nawzajem, łącząc się poza oficjalnym czatem? A nawet jeśli, to co z tego? Umysły każdego z tych dzieci zajęte były przez ponad 90 minut tylko "Antygoną" i dylematem, czy kierować się sercem, czy rozumem. Czy oszukiwali? Może tak, ale chociaż znamy się dopiero od września, wiedzą, że ściąganie, to oszukiwanie samych siebie.

Kluczowe słowa - poznanie, tworzenie relacji. Tak, każdą klasą tak "manipuluję". Rozbudzam ich emocje, poruszam czasem mocno brzmiące struny. Każdych inaczej, dlatego muszę zadawać sobie trud ciągłego ich poznawania. I jest mi z tym diabelnie dobrze.

Dlatego tam, gdzie większość widzi po prostu wpis w dzienniku z zaplanowanym sprawdzianem, ja dostrzegam długi proces "dorastania" do sprawdzianu, a następnie umiejętne powiązanie jego treści z tym, co potem. Szczeble i nauka będąca "w drodze" - to jest pod powierzchnią wpisu w dzienniku.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz