piątek, 10 października 2025

Badż słodko-gorzki

Zaczynam 8 rok jako #MIEE (Microsoft Innovative Educator Expert). Otrzymałam badż cyfrowy w Credly, więc mam nawet poświadczenie posiadanych w tym zakresie umiejętności. WOW.


Korzyści rzeczywiste, to możliwość cyfrowego kontaktu z ekspertami (głównie nauczycielami) z całego świata (mamy grupę na FB i forum dyskusyjne - kiedyś na Teams, teraz w Community Hub). Najcenniejsze, moim zdaniem, jest dzielenie się pomysłami nie tylko związanymi z narzędziami Microsoft Education. Buduje to we mnie świadomość, że nie jestem odosobniona w swoich metodycznych i dydaktycznych pomysłach, dodaje mi odwagi w pokonywaniu własnych ograniczeń, zapewnia wsparcie ze strony edu-towarzyszy z całego świata.
Kiedyś.

EE, Paryż, 2019


Kiedyś również organizowane były wyjazdowe #EE (Education Exchange) - paryskie spotkanie (POCZYTAJ) było najciekawszym i najlepiej zorganizowanym, w jakim wzięłam dotąd udział. Zdjęcie główne do tego artykułu zostało zrobione właśnie wtedy - podczas projektowania zadań dot. dostępności i edukacji włączającej na platformie Minecraft Education w zespole osób z różnych krańców świata. Kiedyś podczas Bett Global organizowane było spotkanie tylko dla MIEE. Czułam się ważna, wyróżniona, wysłuchana, zaopiekowana. Moja konferencyjna plakietka była troszkę inna, bo przecież reprezentowałam głównego sponsora inicjatywy, mogłam dzięki temu zrealizować bezpłatnie egzamin certyfikowany, czy brać udział w warsztatach "na pięterku" hali ExCell.

Kiedyś organizowane były również comiesięczne #MSFTEduChat na Twitterze (X). Dzięki przydzielonemu mi kilkukrotnie zadaniu moderatora poznałam w praktyce stosowanie wielu narzędzi, zanim w ogóle użyłam ich później w pracy z uczniami. Mogłam zobaczyć entuzjazm ludzi z całego świata, zainteresowanych tematem edukatorów dzielących się pomysłami podczas dyskusji tematycznej. Kiedyś. Potem inicjatywa przestała być przydatna (komu, hmm?).

Niepotrzebne już?
Co roku MIEE otrzymują również taki obszerny poradnik w OneNote, w którym kiedyś było mnóstwo ofert od partnerów (np. zniżki na abonament jakiejś aplikacji, gadżety itp.). Obecnie partnerów jest niewielu (na ten rok szkolny nawet jeszcze nie wiem, ilu, bo poradnik nie został dosłany). Spotkania są już tylko online i do tego większość wystąpień, to gadające głowy z nagrań. Brak interakcji, przestrzeni wymiany doświadczeń. Zauważyłam, że już nawet czatu na cyfrowych spotkaniach nikt z MSFT nie czyta. Jeśli jest coś organizowane lokalnie, to raczej w formie posiadówki z pokazami slajdów na sali audytoryjnej. Organizatorzy lokalnych MIEE nie potrafią zadbać o rzetelne informowanie, o włączanie członków grupy we wspólne inicjatywy. W rzeczywistości w stacjonarnych spotkaniach biorą udział zawsze te same osoby, bo inne nie są w stanie zwolnić się z pracy, a ich propozycje nie są wysłuchiwane. Zamiast zespołów, tworzą się kółka wzajemnej adoracji. Nijak się to ma do dawnego #EE. Certyfikat już nie jest papierowy, a cyfrowy, co jest wymowną metaforą sztuczności relacji, figuratywności, instrumentalnego traktowania, a nawet arbitralności decyzji i jakiegoś niezrozumiałego dla mnie, euforycznego kultu sukcesu bazującego na niczym, tworzonego w duchu zakłamywania rzeczywistości.

Kiedyś obiecywano nawet, że dla MIEE zorganizowany zostanie specjalny sklep ze zniżkami np. na abonament na MSFT365 (tak, sama sobie opłacam od 9 lat), na jakieś firmowe gadżety (dobrej jakości koszulka, długopis...), na poszerzone aplikacje (np. Copilot Plus). Kiedyś. Na obietnicach się skończyło.

Owszem, mam dostęp do platformy MSFT Learn z kursami (haha, tak naprawdę każdy, kto ma konto Microsoft, ma taki dostęp) i czasami dostaję powiadomienia o ciekawych onlajnach z gadającymi głowami chowającymi się za pokazem slajdów (na które zarejestrować się i tak może każdy).
Dlaczego MIEE powinni dostawać od Microsoft więcej?

Przede wszystkim, jesteśmy grupą obecnie 43 tysięcy darmowych beta-testerów narzędzi edukacyjnych. Paradoksalnie, Microsoft w oficjalnych przekazach kreuje MIEE na jakąś elitę elit z tajemniczego edu-klubu (PRZECZYTAJ), gdy w rzeczywistości wykonujemy praktyczną pracę (tak, pracę!) analityczną (pisałam na ten temat, POCZYTAJ), o czym jest tak jakoś dziwnie cicho. Wielu z nas używa produktów i akceleratorów Microsoft na lekcjach, sprawdzamy je w praktyce, zestawiamy (app-smashing), nagrywamy poradniki, piszemy blogi, oznaczamy MSFT w postach, w hasztagach (spreading marki), wskazujemy przestrzenie do wykorzystania, wymyślamy potencjał rozwojowy, zgłaszamy bugi, prezentujemy inspiracje bazujące na produktach MSFT, zachęcamy (ups, czyli to już druga funkcja związana z promocją?) innych nauczycieli/programistów/ludzi info-tech to przetestowania (a co za tym idzie - ich szefów, organy prowadzące, administratorów - do zakupy licencji).

Nie robimy tego za coś - po prostu, idąc na fali dopaminy, bo coś udało nam się w ciekawy (i skuteczny) sposób zrobić w klasie (przy okazji przy pomocy narzędzi Microsoft), chcemy się dzielić tym ze światem, podobnie, jak opowiedzielibyśmy to koledze lub koleżance w pokoju nauczycielskim (zapewne z wypiekami na twarzy, intensywnie gestykulując).

I ktoś tę falę entuzjazmu w cyniczny sposób wykorzystuje. Czy słowo "cynicznie" jest przesadzone? Sami poddajcie ocenie. Jakim liderem jest MSFT? Czy ta firma mnie buduje, czy po moim karku się wspina?

[grafika z X od @milanicreative]

Nie oczekujemy oficjalnych umów (jednak czyż certyfikat wydawany na cały rok szkolny nie jest w jakimś stopniu taką umową?), a wyłącznie szacunku i docenienia. Docenienia wyprzedzającego, a nie post factum, czyli bazującego na upokarzającym upominaniu się (tak, jak robię to właśnie teraz).

Ktoś może napisze, bym się nie zgłaszała w takim razie. Po co mi ten cyfrowy certyfikat, rozczarowanie i czas poświęcony na wypełnienie aplikacji przypominającej rozbudowany raport?

Cóż, co roku liczę na to, że my, MIEE, zostaniemy potraktowani uczciwie.


#BetterToogether #TeachersMatter

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz